
Wiercibrzuszek nadal w brzuszku. Termin porodu wyznaczony był na 27 marca, ale moje kochane Chłopaczysko ma w to nosie, bo... szczęśliwi czasu nie liczą. Rozciąga się zuchwale, czuję jak mocno napiera na ścianki brzucha i nie tylko. Chyba mu tam dobrze. Ciepło, w miarę spokojnie, no chyba, że akurat Tato się do niego dobija, zabawia monologami. Niespokojnie jest też wtedy, kiedy nasz Malec ma czkawkę, ale pomimo kilku niedogodności mieszkanie w brzuchu Mamy musi mieć same plusy. Dlatego Synek nie kwapi się do powitania świata. Czasami mam wrażenie, że jeszcze co najmniej kilka miesięcy będę brzuchatką...
W poniedziałek, podczas badania, dowiedziałam się, że jeszcze nie czas na poród. Sama też to czuję, bo nie mam skurczy. Cisza. Jeśli do Świąt akcja porodowa nie zacznie się samoistnie, to już we wtorek powędruję do szpitala i wypowiem Synkowi umowę najmu lokalu mieszkalnego. Póki co, słucham ulubionej radiowej Trójki i idę zaparzyć herbatę z liści malin.
biedna... jeszcze się męczysz? ;) mój dzidzia miesiąc wcześniej zrobił mi niespodziankę. trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńJeszcze noszę tego szkraba :). Mam takie niebywałe szczęście, że to, o czym pomyślę, spełnia się. Jeszcze przed ciążą powiedziałam, że chciałabym być brzuchatką przez Boże Narodzenie i Wielkanoc :). Czyżby moje życzenie się spełniło? Zobaczymy :)
UsuńJa się trzymam a Ty trzymaj kciuki :)
Pozdrawiam ciepło :)
Pewnie czeka na wiosnę :)
OdpowiedzUsuńZacznę z nim negocjować ;). A może Bociek przyleci i... wtedy będzie wiosna? ;)
UsuńZasyłam pozdrowienia :)