czwartek, 27 czerwca 2013

Krzysiowy przegląd grzechotkowy

Towarzyszą nam w codziennych zabawach. Oto one, grzechotki mniej i bardziej doskonałe.

Na pierwszym miejscu, wygrywa bezapelacyjnie, grzechotka zakupiona przez Babcię:

Jedyna grzechotka, która doskonale nadaje się do małej dłoni naszego Synka. Krzysiewicz łapie ją i wymachuje. Góra, dół, góra, dół. Czasami zdarza się bęcek w głowę, ale to rzadkość. Wielką zaletą tej grzechotki jest to, że jest leciutka, wykonana z cienkiego plastiku, więc jakikolwiek jej zamaszysty kontakt z małym ciałkiem nie kończy się płaczem. Wspaniała!

Podobna kolorystycznie, ale nieco grubsza i przez to wylatuje szybciej z małej, ukochanej rączki. Słuchawka, czasami dzwoni głosem krzysiowego Taty. 

A oto kolorowe cudo, które przywędrowało do nas od Madzika :*. Zajmuje również miejsce pierwsze, bo Junior uwielbia kiedy wymachujemy nią nad nim. Macha wtedy rączkami i nóżkami. A kiedy jest dostatecznie blisko jego rączek, próbuje ją chwycić, przekłada koraliki. 
Kolejna grzechotka jest cudna ze względu na kolorystykę i na latające w środku kuleczki. Podarunek od Moni :*. Grubsza "rączka" sugeruje, że posłuży nam kiedy Krzysio Patrysio będzie trochę starszy. 

Grzechotka od Cioci Ani :* jest miękka. Cudna. Wystarczy nią pomachać a piesek powiewa uszami na wietrze. Sprytna. Można się nią pacnąć po głowie i poczuje się jedynie puch. Niestety byłam na tyle sprytna, że któregoś pięknego wieczoru, umazałam ją farbą do włosów. Osz ta Mama... 






wtorek, 25 czerwca 2013

Sjestowo

Krzysiowa Mama zrobiła sobie kawę Inkę z odrobiną syropu orzechowego, ukroiła kawałek szarlotki made by herself i postanowiła odezwać się w blogowym świecie. Słucham radiowej Trójki, bo... lubię :)

Krzysio rośnie, coraz ciekawszy otaczającego świata, łapie za brzegi swoich ubranek, pociąga za nie i z reguły jest zadowolony z życia. Wszystko byłoby cudnie, gdyby nie kłopoty z zasypianiem i płacz ze zmęczenia. Nawet jeśli zaobserwujemy, że Malec jest już śpiący - dotyka rączkami twarzy, pociera ją, ziewa - i odłożymy go łóżeczka, to i tak zaczyna się przejście przez płacz. Płacz zmęczeniowy towarzyszy nam przed drzemkami i przed zaśnięciem wieczorem...
Mały niecierpliwi się, bo jest tak zmęczony, tak bardzo chce zasnąć a jeszcze nie śpi. Podnoszę go, tulę, uspokaja się na chwilę, odkładam do łóżeczka i znowu płacz. Robię tak kilkakrotnie albo kilkunastokrotnie. Mam nadzieję, że niebawem to minie. Wcześniej samodzielnie zasypiał... przeoczyłam moment, w którym to się zmieniło. Nie wiem dlaczego tak się stało. No ale, złe nawyki należy zastępować dobrymi i właśnie do tego dążymy. 

Trzymajcie kciuki :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Doskok ze smokiem

I dlaczego jest tak, że jednego wieczora Junior zasypia ze smokiem w usteczkach, smok wypada po jakimś czasie a Junior kontynuuje manewr zasypiania i przechodzi w stan spanka. 

Innym razem, smok, nie chcący współpracować z odruchem ssania naszego Szkraba, wyskakuje z jego ust i Krzysio powiadamia nas alarmem o takim stanie rzeczy. 

No jak to jest? Od czego to zależy? Od pogody? Od stopnia zmęczenia głównego Bohatera? Od życzliwości smoczka? 

Nabiegałam się więc dzisiaj do pokoju Synka. Oj tak. A on, kochany Promyk, z zamkniętymi oczami pyskował, gęgał i wyzywał smoka od najgorszych. Z grymasem i dąsem zaciąga smoka i próbuje odpłynąć.

Ma charakterek. Pyskaty po Tatusiu :). 






Kolejne wzruszenia

Wzruszyłam się. Nigdy nie sądziłam, że małe, drobne czynności w wykonaniu mojego Synka będą przyczyniać się do pojawienia się łez radości. O jakich czynnościach mowa? Chociażby o chwytaniu. Krzysio ma swoją ulubioną grzechotkę. Wymachujemy nad nim tym przedmiotem od kilku tygodni. Synek ma wtedy wielką radochę. Patrzy na nią i wymachuje rączkami i nóżkami. 

Dwa dni temu nastąpił kolejny etap w odkrywaniu ulubionego przedmiotu. Dotknął go! I nie mówię tutaj o przypadkowym pacnięciu zabawki zaciśniętą piąstką. Mocno zacisnął dłoń na grzechotce. Dzisiaj dotykał kolorowych koralików. A teraz... teraz wymachuje grzechotkę nr 2, którą spokojnie może podnieść, bo jest lżejsza i może się nią pobawić. Wymachuje nią na wszystkie strony a od czasu do czasu wpada na pomysł, żeby bardziej ją poznać i liże ją. Tak, po wkładaniu rączek do buzi przyszedł czas na zabawki. 

On rośnie, zmienia się. Kochany Promyczek. 

środa, 5 czerwca 2013

Młoda Mama też człowiek ;)

Patrzę na mojego Skarba i nie dowierzam, że jest obok. Przedwczoraj minęły dwa miesiące odkąd jest z nami, dzielimy z nim codzienność. Nie znamy ładniejszego widoku niż uśmiech naszego Synka. Jestem fanką jego bezzębnej szczęki. Niemalże rok temu (25 czerwca, pamiętam datę dokładnie) poprosiłam w modlitwie Boga o to, żebym mogła być Mamą. Obawiałam się, że będę miała problem z zajściem w ciążę. Taki strachliwy stan zasiał we mnie mój były ginekolog. Błędna diagnoza sprawiła, że bałam się o to, że nigdy nie będę Mamą... Miesiąc później powitałam rano Męża pozytywnym testem ciążowy, no ale... nie o tych chciałam pisać :).


Młoda Mama (czyt. Krzysiowa Mama) potrzebuje kilku wspomagaczy, które pomogą w codziennych bojach. Zaczynam wyliczankę:
1.
Moim numerem 1 jest WODA. Mój Mąż cyklicznie jedzie do hurtowni i zaopatruje mnie w ogromne ilości wody. Piję ją zgrzewkami. Hektolitry przelewają się przez mój żołądek, który krzyczy JESZCZE! Dwa miesiące temu potrafiłam podczas jednego nocnego karmienia wypić 0,75l. Teraz piję mniej, ale... nadal mam ogromną potrzebę uzupełniania wodnych niedoborów.










2. Pełnię nocne warty przy Synku a za dnia nie chcę straszyć cieniami pod oczami. Niezastąpiony w walce z podkrążonymi oczami jest krem Diamond Cellular Multi Perfection firmy Oriflame. NAJLEPSZY! 
3. Dobra książka, która pozwoli oderwać się na chwilę od codzienności albo skutecznie podreperuje nasze samopoczucie. Aktualnie skupiam się na tej drugiej czynności... Kiedy czas mi na to pozwala oraz kiedy mam "natchnienie" sięgam po motywującą książkę: 

4. Nocną porą, kiedy pomiędzy karmieniem nr 1 a karmieniem nr 2 zastanawiam się nad dylematami młodych Mam, sięgam po telefon i zaglądam na forum:

5. Nadal borykam się z nadprogramowymi kilogramami. Będąc w ciąży przytyłam ponad 30kg (!!!). Tak wiem, to straszne. Po dwóch miesiącach 30kg samo ze mnie zleciało a teraz zahaczam o te kilogramy, które wymagają mojej pracy. Zwłaszcza, że moim celem jest mieć lepszą kondycję i smuklejszą figurę niż przed ciążą. Ot, co ;). Motywuję się sięgając po czasopismo "Shape"


Niestety, nie nastał jeszcze ten moment, w którym mogę pozwolić sobie na wzmożony wysiłek. Póki co, wprowadzam program minimum polegający na codziennych półbrzuszkach i spacerach. Już niebawem wybiorę się na basen. Nie zapominam także o racjonalnym odżywianiu.

Macierzyństwo to bardzo dynamiczny stan. Niby nic się nie dzieje, bo codzienność spoczywa na wykonywaniu określonych czynności związanych z pielęgnacją kochanego Bobasa oraz ze spędzaniem z nim czasu. Największe zmiany, obok tych rozwojowych, którego mogę obserwować u mojego Synka, zachodzą w mojej głowie, w myślach. To jest dobry czas :). Powinnam bardziej go doceniać. Ten czas jest darem :).