wtorek, 23 lipca 2013

Okaz zdrowia

Dzisiaj odwiedziłam jedną ze szkół rodzenia (tak, bo ja musiałam wyjść poza program i ukończyć zajęcia w dwóch szkołach;). Zabrałam Juniora ze sobą. Śmignęliśmy szybciorem (ale przepisowo!) przez miasto. Na miejscu porozmawiałam z koleżanką i skorzystałam z usług fizjoterapeutki. No skoro już tam byłam, to żal byłoby nie dowiedzieć się czegoś więcej o swoim największym Promyczku. Okazało się, że nasz Synek rozwija się z książkową dokładnością. Brzuszek i pępuszek idealny. Podnosi się chwytany za rączki. Leżąc na brzuszku wysoko unosi głowę i właściwie trzyma nóżki. Jest wzorcowo rozwinięty. Cieszę się bardzo. 

A kiedy mój książkowy model dziecka bawi się na macie 
... mogę chwilę odetchnąć przy kanapkach z najlepszym, najukochańszym chlebem i porcją dobrej książki kucharskiej 

A wieczorem słucham "Sky blue" Petera Gabriela i dziękuję za to, że mogę towarzyszyć Synkowi w jego ziemskiej drodze. 

TAK!

niedziela, 21 lipca 2013

Rocznica

Rok temu (a była wtedy sobota) przed godziną siódmą raną, obudziłam mojego Męża dzierżąc w dłoni test ciążowy. Pamiętam jak mnie wtedy przytulił i jak nie mogliśmy już zasnąć. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej skontaktować się z moim ginekologiem, żeby potwierdził lub odrzucił wersję dwóch kresek. Przez cały weekend powtarzałam, że ten test to jeszcze nic pewnego, więc nie cieszmy się na zapas... A moje serducho i tak wirowało z radości do nieba. Czułam się zdecydowanie inaczej niż zwykle. 

Będę Mamą?


W poniedziałek, prosto po pracy, pojechałam do lekarza. Wizyta ekspresowa. Weszłam do gabinetu zapytałam się czy może mnie przyjąć. Powiedział, że mam szczęście, bo akurat jedna pacjentka zrezygnowała z wizyty. Ha, szczęście, to moje drugie imię ;).
Dowiedziałam się.

Będę Mamą! 

Nasz Synek miał wtedy cztery tygodnie i był malutką kropką. Taką tyci, tyci. A teraz mogę codziennie tulić go w swoich ramionach. Kiedy całuję Jego małą główkę czuję, że to najważniejsze momenty w moim życiu. Rósł we mnie przez dziewięć miesięcy a teraz wzrasta obok Nas, z Nami, ucząc, że najważniejsza jest rodzina i wartości oraz uczucia, które ze sobą niesie. 

Jestem Mamą! 

Wszystko jest inne. Kiedy rozmawiałam z przyjacielem na temat macierzyństwa, słusznie stwierdził, że teraz jestem na ciągłym dyżurze. Kiedy mówiłam, że nie jest łatwo odnaleźć się w tej nowej roli, że trochę tęsknię za moimi aktywnościami, powiedział, że to dobry czas, bo wyzbywam się egoizmu. Tak! Uwielbiam! Teraz jest ten czas, który mogę  niemalże w 100% dać mojemu Synkowi. Jest cudnie.

Kocham być Mamą!


...czekam kiedy Krzysio Patrysio wybudzi się z drzemki, żeby móc go wycałować i spojrzeć w te cudne, niebieskie, uśmiechnięte oczy. Najwspanialszy dar od Boga.


wtorek, 9 lipca 2013

Dawniej butelkowicz, teraz antybutelkowicz

Próbuję namówić mojego Smerfa do picia z butelki. Odciągnięte mleko - zdrowe i pożywne, ale podane nie z piersiaka a z butelczyny - nie smakuje. Butelka nie jest byle jaka, calma Medeli, zaprojektowana specjalnie dla dzieci karmionych piersią. Dzięki niej mogę być pewna, że Synek nie porzuci moich piersi na rzecz butelki... Póki co, sytuacja wygląda tak, że nie chce porzucić moich piersi w ogóle. Nawet na jedno małe rendez-vous z buteką. Przez jakiś czas pił z niej chętnie. No, może trochę momentami grymasił, ale zaciągał butelkowego smoka i ostatecznie wypijał całą zawartość. Zrobiła przerwę w podawaniu mu mleka w taki sposób i ...dziecko się zbuntowało i mówi głośne i kategoryczne NIE!

Chcę przyzwyczajać Maluszka do nowych smaków. Herbatka z kopru włoskiego nie przeszła testu akceptacji. Rumianek bardziej zasmakował i został wciągnięty w ilości pięciu łyżeczek. To już coś. Ale podawać dziecku herbatkę łyżeczkami, to kiepska sprawa... Butelko, mam nadzieję, że doczekasz się momentu swojego wielkiego powrotu do łask nam miłościwie panującego Krzysia Patrysia. Czekam na ten czas, bo to zdecydowanie ułatwiłoby życie... Póki co, zostaje cycowanie, przekonywanie do butelki i zastanawianie się nad połączeniem kwestii karmienia na żądanie z wyjściem, chociażby do fryzjera czy kosmetyczki.

TAK! 

poniedziałek, 8 lipca 2013

A za nami trzy miesiące i pięć dni

Pisząc tego posta słyszę, że za ścianą, mój Synek Krzysiolinek konsumuje swoją piąstkę. Ciamka, mlaska. Wykąpane, wymasowane dziecię a jeszcze spać nie chce. Czasami odzywa się do zwierzątek na karuzeli. Za chwilę zaśnie. ON! 

ON, trzymiesięczny Promyk. Zmienia się z tygodnia na tydzień. Potrafi utrzymać maskotkę i ją polizać. Lubi też lizać dłonie Taty. Toż to takie smakołyki. Uwielbia siedzieć. Oczywiście póki co z nieco chwiejną głową i niesamodzielnie, ale lubi, oj tak, z kolan mamy (lub z poziomu fotelika) świat wydaje się bardzo ciekawy. Cudnie gimnastykuje się. Lubi przetaczać się na boczek. Nadal ćwiczymy pozycję brzuszkową i aż serce moje rośnie kiedy widzę jego zadartą, rozglądającą się główkę. Jest taki ciekawy wszystkiego, co dookoła. Na spacerze zadziera głowę do góry i sprawdza, czy coś widać przez siateczkowe okienko w gondoli. Czasami, kiedy jest zasłonięte, daje głośno wyraz swojej dezaprobaty dla takiego stanu rzeczy. 

ON, trzymiesięczny Smerfik waży 6800g i ma 69cm. Rośnie i nadal mnie zachwyca swoim bezzębnym uśmiechem. 

ON, zasnął.