Dzisiaj odwiedziłam jedną ze szkół rodzenia (tak, bo ja musiałam wyjść poza program i ukończyć zajęcia w dwóch szkołach;). Zabrałam Juniora ze sobą. Śmignęliśmy szybciorem (ale przepisowo!) przez miasto. Na miejscu porozmawiałam z koleżanką i skorzystałam z usług fizjoterapeutki. No skoro już tam byłam, to żal byłoby nie dowiedzieć się czegoś więcej o swoim największym Promyczku. Okazało się, że nasz Synek rozwija się z książkową dokładnością. Brzuszek i pępuszek idealny. Podnosi się chwytany za rączki. Leżąc na brzuszku wysoko unosi głowę i właściwie trzyma nóżki. Jest wzorcowo rozwinięty. Cieszę się bardzo.
A kiedy mój książkowy model dziecka bawi się na macie
... mogę chwilę odetchnąć przy kanapkach z najlepszym, najukochańszym chlebem i porcją dobrej książki kucharskiej
A wieczorem słucham "Sky blue" Petera Gabriela i dziękuję za to, że mogę towarzyszyć Synkowi w jego ziemskiej drodze.
TAK!