niedziela, 28 września 2014

Poważny minus chodzenia do żłobka

Mogę śpiewać pieśni pochwalne na cześć żłobków i przedszkoli. Oczywiście nie wszystkich, tylko tych, które z czułością i starannością opiekują się dziećmi, ale mam cichą nadzieję, że takich jest więcej.

Mogę opowiadać o tym jak wspaniale rozwija się dziecko pomiędzy innymi dziećmi, jak uczy się bycia  w grupie, walczenia o swoje, przeżywania pierwszych drobnych i większych rozczarowań spowodowanych odebraniem zabawki. 

Mogę powiedzieć o tym, że cieszę się z urozmaiconego jadłospisu, bo zależy mi na tym, żeby Syn poznał jak najwięcej smaków, jadł to, co ma na talerzu, bez zbędnego kapryszenia. 

Mogę mówić, że obecność wykwalifikowanej kadry pań zajmujących się moim Synkiem sprawia, że ze spokojem w sercu mogę oddać go pod ich opiekę na kilka godzin. W dodatku, dziecko wraca do domu wybawione, ze słonecznym uśmiechem na twarzy. To jest wielki plus. 

Jedynym wielkim minusem uczęszczania Krzysia do żłobka jest ilość infekcji, przez które musimy przejść. Zaledwie tydzień temu wychodziliśmy z choróbska a już pojawiło się nowe. Być może tamto było niedoleczone, być może odporność podupadła na tyle, że z mistrzowską prędkością przygarnął innego wirusa... Słońce świeci za oknem a my wygrzewamy się w domu, zbijamy gorączkę i staramy się odetkać nos. 

Zastanawiam się czy mój Syn wydobrzeje na 100%  i dłużej niż  przez miesiąc, będzie cieszył się doskonałym zdrowiem. Wystarczy, że nie będzie miał zatkanego nosa a już będzie o wiele lepiej... 




wtorek, 23 września 2014

Pierwszy weekend bez Syniastego

Kochani, nie było łatwo. Krzysio poradził sobie wspaniale, ale ja, Mama kwoka, naryczałam się jak bóbr. Łez ocieranie zaczęłam po odprowadzeniu Synka do żłobka. Wsiadłam do auta i uskuteczniłam mega ryk. Po przekroczeniu progu domu zobaczyłam porzuconą przez Krzysia, samotną zabawkę i łzy poleciały kolejny raz... Mąż nazwał mnie beksą. Zasłużyłam na to zaszczytne miano.

Wyskoczyłam z Mężem na weekend do Karpacza. Było cudnie. Hotel Dziki Potok okazał się trafem w dziesiątkę. Pyszne jedzenie, basen, sauna, jacuzzi, same wSPAniałości. Szósty miesiąc ciąży odwiódł mnie od wspinaania się na Śnieżkę, ale chociaż Dom Śląski odwiedziłam. Wjazd wyciągiem z Karpacza na Kopę i z powrotem, koszt: 30 zl, zaupa gulaszowa w Domu Śląskim, koszt: 12,50 zl, chwile spędzone na pogaduchach z Mężem, bezcenne.

Moją ukochaną Śnieżkę przytuliłam z daleka :).

Cudowny czas.

Okazało się, że nasz Syn lubi przebywać z Babcią, lubi mieć wakacje od nas.

Zacny czas :)