sobota, 18 stycznia 2014

Odpowiedni moment na urządzenie pokoju dziecku?


Szukając poza internetowych inspiracji dotyczących urządzania pokoju dla Synka, pojechaliśmy do wrocławskiej Ikei. Pokonaliśmy 100 km w jedną stronę i... jakie wrażenia? Po całym dniu spędzonym w towarzystwie najważniejszych osób w moim życiu, mogę powiedzieć, że wrażenia iście pozytywne. Jeśli chodzi o Ikeę (tak to się dziwnie odmienia? ;), no cóż... Będę musiała poszukać inspiracji w innym miejscu. Niemożliwe jest znalezienie w tym sklepie pokoju urządzonego dla Bobasa. W całych aranżacjach pomieszczeń wydzielone są jedynie kąciki dla dzieci. Hmmm... może chcemy za szybko zafundować Młodemu własny pokój? Chcieliśmy urządzić jego pokoik po skończeniu roczku. Patrząc na piętrzące się zabawki w pokoju dziennym, w którym spędzamy z Synkiem największą ilość czasu, myślę, że pokój nawet dla najmniejszego dziecka, jest szalenie ważnym miejscem ;).


Marzę o takiej przestrzeni dla niego, w której czułby się swobodnie i bezpiecznie, z optymistycznymi, kolorystycznymi akcentami i nietuzinkowymi rozwiązaniami... Wysoko mierzę, ale przy moim Mężu, "złotej rączce", nawet najśmielsze pomysły (pod warunkiem, że są funkcjonalne i DOBRE), zrealizują się.

Zobaczcie, jak wygląda pomieszczenia dla rodzica z dzieckiem. Wózek wjechał bez problemu, przewijak na odpowiedniej wysokości, przyjemne wyposażenie, no, brawo. Wielki plus. 

A gdyby takie pomieszczenie było w każdym sklepie, w każdej knajpce i w każdym urzędzie. No, chociaż pomarzyć mi dajcie. 

POZDRAWIAM

piątek, 10 stycznia 2014

Sobotnie śniadanie - drożdżowe zawijańce z serem


Zamarzyłam o drożdżówkach na sobotnie śniadanie. Oczami wyobraźni widziałam jak z samego rańca pędzę do osiedlowego sklepiku, kupuję słodkie bułki i zostaję bohaterem w swoim domu. Starałam się zagłuszyc mojego Anioła, który przygonił w myślach rozmowę z koleżanką(Ewa, pozdrawiam Cię:),  która powiedziała, że w sklepowych drożdżówkach jest to, co najgorsze. A fuj, a bleee. Nie chcę jadać cukierniczych odpadków. Do dzieła! 

Wyszukałam przepis. Mąż dowiózł składniki i oto są, zawijańce z serem. Prosta sprawa. Zachęcam do zrobienia. 

SKŁADNIKI:

CIASTO
- 400g mąki pszennej,
- 50g stopionego, schłodzonego masła,
- 100g cukru,
- 25g drożdży,
- 3/4 szklanki ciepłego mleka,
- 1 jajko. 

NADZIENIE
- 400g twarogu,
- 2 łyżeczki cukru waniliowego,
- 2-3 łyżki cukru,
- 1 żółtko,
- rodzynki (ja dodałam też żurawinę) 


WYKONANIE:

Do miski wsypać przesianą mąkę, zrobić dołek, pokruszyć drożdże, posypać łyżeczką cukru i zalać ciepłym mlekiem. Przykryć miskę ściereczkę i odstawić w ciepłe miejsce na 10 minut.

Kiedy drożdże zaczną rosnąć, dodać cukier, masło i jajko. Wyrobić ciasto. 

Przykryć ciasto ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce. Poczekać aż urośnie (podwoi swoją objętość). 

W tym czasie mieszamy ze sobą składniki masy serowej. 

Kiedy ciasto wyrośnie, należy je rozwałkować w kształt prostokąta ok. 50x30 cm. Ciasto posmarować masą serową, zwinąć wzdłuż dłuższego boku i pokroić na 12-14 plastrów. Ułożyć na blasze wyłożonej pergaminem. Należy pamiętać, żeby między zawijańcami zostawić kilka centrymetrów odstępu. Piec ok. 20 min., w temp. 190 stopni. 

SMACZNEGO!

P.S. Hamuję się, żeby bułunie dotrwały do jutra ;).






piątek, 3 stycznia 2014

Dziewięć! (i Mama miała wychodne)

Dzisiaj o godz. 13:35, podczas pałaszowania obiadku, Synolek skończył dziewięć miesięcy. Nasz mały raczkujący spryciarz. Sam siedzi, sam wstaje i uwielbia dreptać przy pomocy Rodziców. Wtedy oczy ma rozpromienione z radości a uśmiech od ucha do ucha. Tak bardzo chciałby być już samodzielny. Budzi się (po wielokrotnych, nocnych pobudkach) o godzinie siódmej rano, chwilę bawi się w łóżeczku, potem wstaje i mówi: "Mama". Najsłodsza pobudka świata. Kiedy jest głodny mówi z pretensją w głosie: "Mamamamamamaamamamam". Z radością wita Tatę mówiąc: "Tatatatata ta". Macha rączką na pożegnanie. Nie ma ochoty bić brawo, ale uwielbia robić "Brrrrr", kiedy bawi się autkiem albo ciuchcią. Dorośleje nam chłopak. 

Każdy miesiąc przynosi nowe umiejętności. Krzysio zmienia się a z nim zmieniam się ja. 

Dzisiaj przypomniałam sobie o tym, jak bardzo ważny jest odpoczynek. Pomiędzy wykonywania różnych czynności związanych z bobasowaniem, TRZEBA znaleźć czas dla siebie. Odłączyć się fizycznie i mentalnie od dziecka. Wyjść do ludzi, porozmawiać na różne tematy, niekoniecznie związane z naszym Maleństwem, zregenerować siły. Dzisiaj pozwoliłam sobie na ten luksus i wyskoczyłam z koleżanką na basen. Trzy godziny czystego relaksu. Pływanie, pogaduchy, sauna, jacuzzi. Pokrzepiająca sprawa. Wielka frajda dla Mamy. Pozwólcie sobie na spędzenie czasu ze sobą i potraktujcie to, weźcie na klatę, jak OBOWIĄZEK!



czwartek, 2 stycznia 2014

I'm going through changes

Zaczęłam zmieniać wygląd bloga i automatycznie w mojej głowie zanuciła się piosenka "Changes" Black Sabbath. Macie tak czasami?  Nie wiadomo skąd,  melodia atakuje znienacka i zostaje dopóki nie damy jej wybrzmieć do końca. Skąd mi się to wzięło? Fanką sabbathów nie jestem. Skojarzenia - atakują mnie w najmniej oczekiwanym momencie. O takie dzisiaj np. uraczyło mnie piosenką z zabawki mojego Milusińskiego. Funkcjonuję sobie a tu nagle PIERDUT i w mojej głowie żyje swoim życiem piosenka "Pat a cake". Bawię się z Synkiem i podśpiewuję sobie "Pat a cake, pat a cake, baker's man". Gotuję a na usta ciśnie się "Pat a cake". Spaceruję, rozmawiam a serce tańczy w rytm "Pat a cake". Rozmawiam przez telefon i kołyszę się do melodii "Pat a cake".

Rozpoczęłam zmiany na blogu, bo jego kształt, kolorystyka nie odpowiadały mi w pełni. Nie mogłam się pod nim podpisać w 100%. Coś uwierało mnie w oku kiedy na niego zerkałam. Posty moje a cała reszta jakby z innego, nie mojego, nieoswojonego świata. Najwyższy czas to zmienić. Ogłaszam wszem i wobec, że rok 2014 jest rokiem zmian. Zamienić to, co niewygodne, męczące, druzgocące na motywujące, przyjemne i inspirujące. Ta wzniosła myśl kryje za sobą zarówno porządki w szafie (!) jak i znalezienie swojego miejsca na Ziemi (?).