poniedziałek, 28 stycznia 2013

Oparzenie i tort zrobiony przez przypadek

31 tydzień noszenia Synka w brzuszku mam za sobą. Powiem Wam szczerze, że nie życzę sobie powtórki z tego tygodnia. Rozumiem, że mogę się lekko rozkojarzyć, zasypiać z myślami o Maluszku, o tym, co jeszcze powinnam dokupić, o przebiegu porodu i o moim odpowiednim nastawieniu do niego, o szelkach do spacerówki i o tysiącu innych spraw, które akurat w tym momencie pojawiają się w mojej głowie. Minimalny odlot myślami nic groźnego nie spowoduje, ale kiedy mam gorszy dzień i pozostaję w permanentnym zamyśleniu, to zdarzają się mało przyjemne sytuacje. Jakie? Oto przykład doskonały... pod koniec ubiegłego tygodnia oparzyłam się herbacianym wrzątkiem. Postawiłam herbatę na blacie. Otworzyłam szafkę, bo chciałam z niej wyjąć suszone morele. Wspaniały smakołyk bogaty w witaminę A i E, potas, magnez, żelazo oraz krzem, okazał się bardzo niebezpieczny. Paczka z morelami "wypchnęła" opakowanie landrynek, które nie przewidziały takiego ataku i wpadły wprost do kubka z herbatą. Herbata zaatakowała mój brzuch. Aaaaa... bolało potwornie. Brzuch potraktowałam zimną wodą. Aaaaa... Mam oryginalną pamiątkę z 31 tygodnia ciąży, w postaci czerwonego śladu w okolicy pępka. 

W piątek postanowiłam spełnić się kulinarnie. Zrobiłam sałatkę warzywną i ciacho. Biszkopt przełożony dżemem z aronii i kremem z bitej śmietany, polewa z gorzkiej czekolady. Mmmm, pycha. Weekendowa bomba kaloryczna. Z niedowierzaniem patrzyłam przez okienko piekarnika jak ciacho rośnie, rośnie i rośnie. Przypomniałam sobie, że kiedy ostatnio robiłam ten "placek", to narzekałam na to, że licho wyrósł. Na czym polega różnica? Ilość składników taka sama. Sposób robienia identyczny. I tak zostałabym z tym znakiem zapytania, gdyby nie mój Mężulo, który wróciwszy z pracy zapytał: "Torta robisz?", "Nie, to zwykłe ciasto" i nadeszło olśnienie. Taaadaaam, poprzednio ciacho robiłam w prostokątnej blaszce - stąd ta różnica w wysokości ciacha. No i okazało się, że zupełnie niechcący zrobiłam torta. Pomroczność ciężarnej nie jest mi obca.

 Zamieszczam zdjęcie ostatniego kawałka mojego "placka". Ciacho zniknęło bardzo szybko. 

Jeżeli będziecie miały ochotę na zrobienie tego "placka", to już podpowiadam przepis. 

BISZKOPT JASNY
Składniki:
- 5 jajek,
- 1 szklanka cukru,
- 1 szklanka mąki,
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia.

Wykonanie:
1. Jajka muszą mieć temperaturę pokojową. Po wyjęciu z lodówki odstawiamy na 0,5h. Ubijamy białka na sztywno, dodajemy cukier i żółtka.
2. Dodajemy mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia i lekko mieszamy.
3. Wylewamy ciasto na wysmarowaną tłuszczem i posypaną mąką formę do pieczenia. 
4. Pieczemy w temp. 160-180 stopni około 30-40 min. 

Moim patentem na zawsze udanego biszkopta jest opuszczeniu go na ziemię zaraz po wyciągnięciu z piekarnika. Nachylam się nad podłogą i "rzucam" blaszką w kafelki. Szkód w kafelkach i blachach nie zanotowałam. 

MASA
Składniki:
- 1 l śmietany kremówki,
- 4 śmietan fixy,
- 2 łyżki cukru pudru,
- cukier waniliowy,
- dżem z aronii (może być z czarnej porzeczki, wiśni - najlepiej jakiś lekko kwaśny),

POLEWA:
- odrobina mleka,
- 1 tabliczka gorzkiej czekolady.

Wykonanie:
Biszkopt dzielimy na dwie części. Spód smarujemy dżemem. Ubijamy schłodzoną kremówkę. Kiedy śmietana zacznie gęstnieć, dodajemy cukier puder, cukier waniliowy i śmietan fixy. Ubijamy. Krem nakładamy na część posmarowaną dżemem i przykrywany drugą częścią biszkopta. 

Rozpuszczamy czekoladę w niewielkiej ilości mleka - musi powstać płynna konsystencja. Kiedy polewa trochę ostygnie, wylewamy ją na wierzch biszkopta. 

Uwielbiam robić ciasto biszkoptowe, bo zatrudniam do niego robot z obrotową misą i nic, oprócz dodawania poszczególnych składników, mnie nie interesuje. Zero zagniatania. Proste, smaczne i w dodatku tortowe. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz