czwartek, 14 marca 2013

Byle do 18 marca...

Wprawdzie termin porodu mam wyznaczony na 27 marca, ale pomału zaczyna do mnie docierać powaga sytuacji i mówię, byle do 18 marca... 

Wczorajsza wizyta u gina pokazała, że:
- Krzysio nie zamierza w najbliższym czasie opuścić miłego, brzuszkowego otoczenia,
- pozycja główkowa - nie przekręcił się, nadal jest naszym kochanym astronautą,
- waży 3,30 kg. 

Wszystko przebiega pomyślnie i... byle do 18 marca... lepiej dmuchać na zimne. Słusznie, że Mąż ciągle przypomina mi o tym, że nadal walczymy o możliwość wykorzystania rocznego urlopu macierzyńskiego. Momentami brak mi cierpliwości wobec ciągłego odpoczywania. Ale nie ma to tamto, to nie jest najlepszy moment na rozmyślanie o swoim "chcę", "nie chcę". Trzeba podporządkować się, wybiec myślami w przyszłość i wybrać to, co w perspektywie pozwoli mi dłużej pobyć z Synkiem. 

Kocham tego już całkiem sporego, mieszkańca mojego brzusia. 

:)



1 komentarz: